Prace dotyczyły historii Polski w latach 1939-1989 i powstały w wyniku inspiracji opowiadaniem osób żyjących w przedstawianym okresie, byli to głównie rodzice i dziadkowie uczestników konkursu. Prezentowały zdarzenia, w które bezpośrednio zaangażowani byli bohaterowie prac lub przekazali wspomnienia szczególnie ważne dla dziejów Polski i regionu, choć sami bezpośrednio w nich nie uczestniczyli. Zadanie konkursowe polegało nie tylko na opisaniu historii ale także wykonaniu ilustrującej ją pracy plastycznej.
Z wielką dumą i przyjemnością informujemy, że wśród laureatów jest nasza uczennica klasy VI – Zofia Gładysz. W pracy konkursowej przedstawiła historię swoich pradziadków, którzy w czasach komunistycznych zaangażowali się w budowę jednego z pierwszych kościołów w Diecezji Przemyskiej w Woli Jasienickiej. Opiekunem merytorycznym była pani Barbara Kaczmarska – nauczycielka języka polskiego.
Rozdanie nagród odbyło się 19 stycznia br. w siedzibie IPN w Rzeszowie. Nagrody wręczyli Grażyna Tereszkiewicz z Podkarpackiego Kuratorium Oświaty, dr hab. Dariusz Iwaneczko, dyrektor IPN w Rzeszowie, dr Marcin Bukała, naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej i Zenon Fajger, koordynator konkursu.
Na uroczystości obecni byli nie tylko laureaci wraz z opiekunami merytorycznymi, ale także rodzice i dziadkowie, co dodatkowo uświetniło to wyjątkowe wydarzenie. Podczas spotkania uczestnicy wymieniali się uwagami i swoimi wspomnieniami.
Serdecznie gratulujemy Zofii uczestnictwa i osiągnięcia wysokiego wyniku w konkursie. Życzymy jej kolejnych sukcesów, a naszych uczniów zachęcamy do wzięcia udziału w kolejnych edycjach konkursu.
PRACA kONKURSOWA
Historia z „Łąki i z „ Górki”
Mam na imię Zofia i jestem najstarszą z rodzeństwa w mojej rodzinie. Mam młodszego brata i siostrę. Mieszkamy wraz z rodzicami w Woli Jasienickiej. Chodzę do niewielkiej szkoły, w której wielu uczniów to moi bliżsi i dalsi kuzynowie. Odkąd pamiętam zawsze spędzamy uroczystości i święta w dużym, rodzinnym gronie. Mama i tata mają po troje rodzeństwa a dziadkowie aż po ośmioro, dziewięcioro.
Dzięki temu cały czas mam okazję by wysłuchać o odkrywać historię mojego rodu. Znam wiele opowieści i ciekawostek, które stanowią też o mnie, kim jestem, jaka jestem i jak żyję.
Wśród nich jest jedna, bardzo wyjątkowa o moich pradziadkach: Bronisławie i Janie z „Łąki” oraz Annie i Józefie Mateja z „Górki’. Matejowie wybudowali dom na wzniesieniu a Gierlachowie na łące – stąd też te nazwy, których mieszkańcy Woli używają do dziś.
Historia, o której chcę napisać to budowa jednego z pierwszych kościołów w Diecezji Przemyskiej. W latach 60-tych nie było możliwości swobodnej budowy kościoła. Ówczesne władze PRL były przeciwne i wrogie wszelkim świadectwem naszej chrześcijańskiej wiary. Jednak siła i niezłomność mieszkańców Woli oraz proboszcza parafii, ks. Henryka Osiki, doprowadziły do rozpoczęcia budowy niewielkiej kaplicy. Prawo zabraniało postawienia kościoła więc sprytni Wolanie rozpoczęli budowę stodoły na ziemi pani Marii Glazer, siostry bpa Jakuba Glazera, która oddała swój grunt na ten cel. Moi pradziadkowie byli mocno zaangażowani w to przedsięwzięcie. Zbierali materiały, organizowali transport, wspomagali budowlańców, a pradziadek Józef Mateja jako doświadczony murarz, stanął z kielnią na murach budowli. Wszystko zaczęło wydawać się podejrzane władzom, które zaczęły śledzić poczynania mieszkańców. Milicja Obywatelska inwigilowała prace, fotografowała i spisywała nazwiska, zastraszała i groziła konsekwencjami. Punktem zapalnym okazała się pierwsza msza św., którą wikary odprawił w nowym kościele w listopadzie 1971 roku. Wtedy władze ukarały wikarego wysoką grzywną, na którą zebrali się mieszkańcy. W kolejnych miesiącach wycofano zgodę na prace wykończeniowe, właścicielka ziemi została ukarana karą finansową, a mój pradziadek Józef Mateja został aresztowany i skazany na rok więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Na taki okres czasu pozbawiono go również uprawnień murarskich. Trudności narastały. Milicja wstrzymywała i raportowała wszystkie kolejne działania. Szczęśliwie, dzięki zaangażowaniu rodziny i sąsiadów pradziadek wrócił do domu. Ludzie robili wszystko co w ich mocy, aby uratować kościół. Gdy wiosną patrol milicji przyjechał by zaplombować drzwi ludzie stanęli przed wejściem z kijami i kamieniami w ręku. Wśród nich były moje prababcie: Bronisława i Anna. I poniósł się po okolicy potężny głos zebranych w pięknej pieśni „My chcemy Boga...”. Zwyciężyła siła i wiara.
Choć z ogromnymi trudnościami, powoli, na przekór władzy, ukończono ostatecznie budowę świątyni. Służyła mieszkańcom przez długi czas do 2021 roku, w którym poświęcono nowy kościół. Przez prawie 30 lat jednoczyła mieszkańców, była ostoją wiary, miejscem, gdzie każdy mógł się wyspowiadać, poznać siebie, budować relacje z drugim człowiekiem i, co najważniejsze, spotkać się z Bogiem.
Dla mnie ta historia ma ogromne znaczenie. Przybliża mi postać pradziadków, których niestety nie mogłam poznać. Obydwie prababcie odeszły kilka lat temu po ciężkich chorobach – byłam za mała by usłyszeć od nich i zrozumieć te wyjątkowe wspomnienia i historie. Dziękuję moim rodzicom, ciociom i wujkom, którzy wspominają moich pradziadków i przywołują ich niezwykłe losy. Dzięki nim tak wiele wiem, a takie historie jak ta dają mi ufność i wiarę, że Bóg istnieje i jest obecny w moim życiu. Czasem bowiem łatwiej jest mi dostrzec Boże działanie w cudzych, a nie we własnych działaniach.
Zofia Gładysz, klasa VI